Budynek szkolny znajdował się w opłakanym stanie. Połowiczne naprawy przeprowadzone przed wojną nie poprawiły sytuacji. Wojna spowodowała dalsze zniszczenia. Szkoła niemal nie nadawała się do użytku. W latach 1947-51 przeprowadzono gruntowny remont, jednak nie rozwiązał on problemów. Żeby nie prowadzić nauki na zmiany – i żeby lekcje nie kończyły się zbyt późno nadal trzeba było wynajmować dodatkowe pomieszczenia. W 1956 r. „zostało zwołane specjalne zebranie, na którym byli obecni wszyscy nauczyciele szkoły, członkowie Komitetu Rodzicielskiego oraz przewodniczący i sekretarz Gromadzkiej Rady Narodowej w Ciechankach, ob. Giszczak Wacław i Warzyszak Jan. Na zebraniu tym uchwalono opodatkować każdego gospodarza w sumie 100 zł na cel przebudowy szkoły gospodarzy Łańcuchowa i Wólki Łańcuchowskiej. Część materiałów budowlanych postanowił dać Wydział Oświaty w Lublinie. Tak więc rozpoczęto przebudowę szkoły”. Rozbudowę przeprowadzono w latach 1957-1958, szkoła się powiększyła o jedną salę lekcyjną, kancelarię i dwa pokoje dla nauczycieli. Nie rozwiązało to jednak problemów – w końcu lat 60-tych w szkole uczyło się 170 dzieci!! Trzeba było nadal wynajmować pomieszczenia – na klasy. Udąło się takie pomieszczenia wynająć w Wólce Łańcuchowskiej, 2,5 km od szkoły! Wobec takich trudności w początku lat 70-tych wprowadzono system dwuzmianowy i nie wynajmowano już dodatkowych pomieszczeń. Aby zorganizować choćby namiastkę szkolnego boiska zdecydowano się zlikwidować przyszkolny ogródek. Do tej pory lekcje wychowania fizycznego przy sprzyjającej pogodzie odbywały się na łąkach.
Następne lata to jednak walka o nową szkołę. Stary, pamiętający jeszcze carskie czasy budynek nie mógł spełniać już właściwie szkoły. Najgorzej było z ogrzewaniem. Kaflowe piece nie mogły dogrzać dużych powierzchni sal lekcyjnych. Często się zdarzało, że dzieci na lekcjach musiały siedzieć w kurtkach i szalikach. W miednicach i wiadrach zamarzała woda. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych rozpatrywano różne warianty poprawy sytuacji lokalowej szkoły. Zmiany wprowadzone w tym czasie przez panią Stadnik miały tylko znaczenie kosmetyczne. Konieczny był gruntowny remont, a najlepiej-nowy budynek. „Bardzo trudne warunki pracy mobilizowały nas do podjęcia wysiłków zmierzających do budowy nowej szkoły. Paradoksalne to były czasy. Kiedy były fundusze na budowę inwestycji nie można było znaleźć wykonawcy prac. Później natomiast odwrotnie. Wykonawca był – nie było funduszy. Docieraliśmy niemal wszędzie z naszym problemem. Na każdej sesji Gminnej Rady w Milejowie, przez 15 lat był poruszany problem budowy szkoły w Łańcuchowie. W okresie tym sprawowałam mandat radnej. Pracownicy szkoły i rodzice uczniów utworzyli Społeczny Komitet Budowy Szkoły. Nękaliśmy swoim problemem Radę, Naczelnika Gminy, Inspektorat Oświaty, Kuratorium, biura poselskie, nawet Ministerstwo Oświaty” -wspomina Zofia Stadnik. Usiłowano zebrać niezbędne fundusze-lecz były one zbyt małe, tym bardziej, że dewaluacja złotego pomniejszała zebrane kwoty. Władze szkolne zaproponowały więc rozbudowę istniejącego budynku, jednak dokonana ekspertyza techniczna wykluczyła taką możliwość. Stwierdzono, że budynek grozi zawaleniem. Następne decyzje, sanepidu-u i Wojewódzkiego Inspektora Pracy zakazały odbywania tam zajęć . Zastanawiano się nad umieszczeniem szkoły w dawnym pałacu Steckich, z którego wyprowadzał się właśnie szpital. W końcu zdecydowano umieścić szkołę w dwóch starych domach mieszkalnych, w Wólce Łańcuchowskiej. Od 1986 roku zajęcia odbywały się w nowym miejscu. Jak pisze pani Stadnik „zapewniano nas, że okres 3 lat to najdłuższy czas oczekiwania na nowy budynek szkoły. Zwłaszcza, że do 6 pokoików w obydwu budynkach zmieściły się tylko stoliki uczniowskie, krzesełka, tablice. Rolę pokoju nauczycielskiego pełniła kuchnia gospodarza w jednym – a sypialnia w drugim budynku. Na realizację naszych marzeń czekaliśmy w tych warunkach nie trzy, a siedem długich lat”.